niedziela, 28 grudnia 2014

Lambro.

Cyklotymia towarzyszy mi każdego dnia.
Śniadanie, obiad, kolacja - błędne koło codzienności.
Czasami myślę, że już nic nie czuję, czasami mam wrażenie, że nie ma miejsca dla mnie na tym świecie.
Wybitna jednostka? Nie, raczej wyrzutek społeczeństwa.

Chcieli zaszczepić we mnie miłość, przyjaźń, dobre maniery i tym podobne, jednak powiedz mi jedno?
Jak ze skały serca wycisnąć choćby krople uczuć?
Kurewstwo i marazm tego świata uczyniły mnie tym kim jestem,
Chcesz wiedzieć kim jestem? Człowiekiem, któremu na pewno nie podziękujesz.
Blizny na moim sumieniu, odstawiły w tyle stygmaty,
Ona próbuje mnie uleczyć, heh - pierdolony efekt placebo.

Szczerość już dawno robi za didaskalia w życiu codziennym,
większość i tak żyję według swojego fałszywego scenariusza.

piątek, 3 października 2014

Róża wiatrów.

Podziel na pół wszystko co do tej pory osiągnąłeś.
Przegląd rzeczywistości i marzeń
osiągnięć i upadków
kątem oka dostrzegasz jedno.. pustkę w każdym ruchu.


Zdarzyło Ci się kiedyś przeżyć dwa razy to samo? Déjà vu czy jak by to tam nazwać.
Znowu to samo. Znowu to czujesz, znowu to widzisz, znowu o tym myślisz..
Nie nazywasz tego po imieniu.
Wstajesz - to samo.
Mija dzień - to samo.
Kładziesz się spać - to samo.
Powoli znowu nazywasz to rutyną choć nigdy nie stanie się to znamieniem.
Nie jesteś w stanie oddać krwi za nią choć tętno podwyższa Ci jej bieg za każdym razem gdy ją widzisz.
Nie jesteś w stanie wyznać wszystkiego choć wiesz, że zrozumie Cię lepiej niż Ty sam siebie.


Rozbijali klepsydry i rzucali piachem w oczy lecz zapominali, że zatrzymali przy tym czas, który wrócił do Ciebie z tymi samymi chwilami. Nie marnuje życia. Dum Spiro Spero.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Dum vivimus, vivamus.

Pojawiła się znikąd.
W najmniej oczekiwanym momencie wtargnęła do wnętrza.
Coś ukuło.
Paznokcie na skórze. jej dłoń na policzku? Nie.
Zszarpane uczucia walczą ze sobą. Autodestrukcja.

To nie jest zwykła kobieta lecz bóstwo, coś jak Apoteoza.
Każda chwila przy niej cieszyła bardziej niż każde inne sprawy nadrzędne.
Moja percepcja nie musiała długo wodzić.
Zaciągałem się zapachem jej ciała mimo, iż dotychczas moją jedyną miłością były szlugi.
Pierdolone nałogi.
Doświadczenie krępuje mi nogi choć podobno wystarczy tylko jeden krok.
Już rozumiem... Rozumiem, że to mój brakujący element układanki,
brakujący element do mojego rebusu szczęścia.
Choć nie wiem o niej nic, głowę wypełnia przez całą dobę.
Lecz ciągle się boję. Opadają liście. Łzy lecą tylko z liter.
Chwila, moment, echo.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Admoneri bonus gaudet.

Pieprzone ambicje. Przerasta mnie rzeczywistość. Podcina skrzydła nadzieja.
Myślę, że nie potrafię już dawać więcej od siebie.
Chodź życie to nie gra nie ma opcji "poddaj się", choć upadałem nie raz.
Cisza pożera przestrzeń, cisza. Mów do mnie. Żyj.

Toczę wyścig z moim ego, ze słabościami i całym światem.
O wygranej decydują nawyki. Kto jest w stanie wyprzeć się swoich nawyków, nałogów?
Jesteś w stanie przestać o niej myśleć?
Światełko w tunelu gaśnie szybciej niż spalona żarówka.
Siedzę i myślę. Kurwa może powinienem biec? Może to czasu ruszyć z startu?
Przekraczając linie startu podpisuje cyrograf z diabłem, bo ile to grzechów trzeba popełnić
żeby choć na chwilę poczuć smak szczęścia. Złudzenie. Pierdolony aromat.

Cierpliwość chce zostać najlepszym przyjacielem
w czasie gdy nerwowość uczyniła mnie zerem.

piątek, 1 sierpnia 2014

Cum ventis litigare.

Każdy chce osiągać szczyty. Wspinasz się ku doskonałości często po trupach.
Mnie tam nie znajdziesz.
Ja jestem pod nimi a wiesz czemu?
Nigdy nie oceniam ludzi z góry.

Ciężar myśli mnie przytłacza.
Na ich napór nie pomoże nawet pierdolona telekineza.
Mówiłaś, że na zawsze, mówiłaś, że pójdziesz za mną w ogień.
Szkoda, że znikłaś nim pojawiła się chociaż pierwsza iskra.
Może to przez deszcz?
Deszcze oczekiwań nie dawał spokoju w wyścigu po szczęście,
przecież moje serce pasowało do Twojego jak brakująca część układanki.
Rzucone słowa na wiatr wywołują tornado wśród uczuć
i mimo wewnętrznego spustoszenia, dalej znaczysz więcej niż cokolwiek.
Daj siłę by życie nie było tylko pierdolonym rzeczownikiem.

Badeq.

Zabrali wszystko.
Zabrali wszystko co miałem. Rzeczy materialne, chęć do życia, wszystko...
Zabrali uczucia, zabrali czyny,wszystko...

Codzienne pierdolenie, że niczego nie osiągnę, codzienne staczanie się w dół od, którego miałem się się odbić. Miałem wrócić silniejszy, miałem wrócić lepszy. No właśnie. Miałem.
Sądzą mnie bez żadnych podstaw, nieznajome hieny z epistemologicznym podejściem, pierdolony aprioryzm..
Jaki jest sens bytu? Moich rozkmin po alko nie powstydził by się sam Parmenides.
W bani Grunwald, w sercu niedokończony algorytm szczęścia.
Codziennie pytają czemu jestem samotny, czemu się nie angażuje? Nie zrozumiesz.
Czysty altruizm.


piątek, 18 lipca 2014

Rosse.

Moje życie to sinusoida emocji.
Żaden eponim nie jest w stanie nazwać tego co się w nim dzieje.
Umysł rwie się do czynów lecz ciało jakby skrępowane, pierdolony Gordias...
Jesteśmy jak taksony, czasem myślę, że znam Cię za dobrze.
Czasem myślę, że nie ma na świecie, nic więcej niż Ty.
Żałość człowieka jest śmieszna nieprawdaż? 
Życie to uroboros coś w tym jest.
Szkoda, że w tym przypadku każdy podgryza swój ogon w wyścigu do perfekcji.
Upadki nie kształtują charakteru, człowiek nie uczy się na błędach.
To po prostu pierdolone poczucie bycia jak inni,
Sytuacja podbramkowa?
Nigdy nie podlegaj innym..

wtorek, 15 lipca 2014

Taedium vitae.

Moja percepcja względem innych już od dawna mnie zawodzi.

Samotny żeglarz na tratwie życia wypełnionej kłamstwami. Pod ich ciężarem idę na samo dno.
Kontempluje nad losem ludzkości, co będzie dalej choć od zawsze jarała mnie śmierć.
Mówią, że jestem skurwielem. Jestem skurwielem przez to, że asymetria moich emocji tworzy kontrasty, których nie można zaszufladkować.
Zastanawiam się co myślą o mnie najbliżsi. Czy ojciec pamięta, że ma jeszcze syna, czy matka wytrzymuje te wszystkie moje ekscesy, nawet kurwa czy babcia nie ma mi za złe rozlanego barszczu na wigilii. Wariuje.
Czy ona mnie jeszcze pamięta? No jasne, że pamięta.. przecież tyle złego zrobiłem, że nienawiść osiągnęła pewnie swe apogeum. Wybacz, taki już jestem.
Tak jestem skurwielem, egoistycznym chujem o wielkim sercu, paradoks. 
Odwaga czy rozum?
Życie chwilą czy monotoniczność?
Wybieraj, kółko czy krzyżyk?

Ostatni spacer.

Smutno, zimno, ciężko, nic.
Beznadziejnie, strasznie, trudno, nic.
Poczuj siebie, swoje wnętrze żeby móc ocenić choć powierzchownie po co żyjesz.
Życie to droga, nie piękna z chodnikami jako podpory.
Zwykła zjebana, leśna ścieżka z mnóstwem wzniesień i dołów.
Kamień będący wzniesieniem symbolizuje dobre chwile.
Ile razy kopnąłeś kamień gdzieś w bok na swojej drodze tworząc z niego dół?
W życiu też można ustalać czy chce znaleźć się w dołku czy na szczycie.
Kamień na ścieżce życia, symbolizujący przeznaczenie.
Banał w życiu człowieku tworzący historię.
Afirmacja wpływa na nas, autosugestia wspomaga detale.
Pierdol zdanie innych, nie dlatego, że to modne.
Nie dlatego, że inni tego oczekują.
Znajdź w sobie cząstkę siebie, dzisiejszy świat nie oferuje więcej.
Masz w sobie artyzm, stwórz z swego życia dzieło sztuki.
Każdy na własny wzór. 
Szkwał na tafli serca.
Nawarstwianie spraw codziennych pierdolony cumulonimbus..

wtorek, 10 czerwca 2014

Faber est quisque suae fortunae.

Kolejny raz spotykasz kogoś na swojej drodze.
w momencie kiedy osiągałeś emocjonalny dołek.
Detoks uczuć nie trwa długo, znowu Ci zależy.

Zabawne jak w prosty sposób można dać się omamić.

Spektakl życia pisze scenariusz, w którym nie ma didaskaliów.
Co z nas za aktorzy bez żadnego doświadczenia?
Raczej kukiełki z poprzerywanymi sznurkami, ludzka bezsilność.
Chcesz coś zrobić, chcesz wstać, iść przed siebie, mieć swój świat w rękach
a co jeśli ten świat streszcza się właśnie w niej?
Nie pójdziesz dalej, poczekasz cierpliwie.
Mentalne kajdany rozrywasz przy każdej chwili obok niej.
Twój świat to diament , szlifujesz go z każdą sekundą,
aż odkryjesz całe wewnętrzne piękno.

Nawet 200% z siebie to tylko, kropla w ocenie starań

rób to co czujesz w środku a nie pierdoli jakiś baran.

sobota, 7 czerwca 2014

Dum Spiro Spero.

Kategoryzacja uczuć kształtuje charaktery.
Dla jednych jesteś skurwiel dla drugich jesteś szczery.
Druga osoba dla innych to tylko dwa słowa
dla mnie ktoś kto stanowi część mojej historii.

Przyjaciele i wrogowie stanowią o Twojej przyszłości

decydują o tym co teraz i odcisnęli swe piętno na przeszłości.
Ktoś rzucił próżno, że kości zostały rzucone
lecz ja już nie jestem pionkiem na planszy świata.
Stałem się królem swojego losu,
dwa bieguny, które znam z autopsji.
Szach czy mat?


poniedziałek, 26 maja 2014

Pluviae.

Znasz ten stan gdy czułeś, że za kimś pójdziesz w ogień?
Pamiętasz te obietnice, które miały się spełnić a znikły szybciej niż pet ze szluga?
Też miałem iść w ogień lecz została iskra na tafli lodu.

Płomień nadziei wzrasta proporcjonalnie do ludzkiej głupoty.

Mądrzy zachowują zimną głowę, choć żar tli się na warstwie śniegu.
Rozpuścisz szarą rzeczywistość czy zamrozisz nieustanną nadzieję?
Wybiegam w przyszłość tylko po to by stado wspomnień nie dublowało rzeczywistości.
Jedną liną opuszczam kurtynę dnia dzisiejszego i podnoszę kurtynę jutra,
choć wiem, że kiedyś zostanie z niej stryczek na mojej szyi.

I kiedy nadejdzie czas zwątpienia,
przedstaw moje życie jako aforyzm ku przestrodze..

niedziela, 25 maja 2014

Mortuus.

Burza.
Piorun przeszywa serce ale nie łamie go na pół.
Ładuje energią.
Ile jej trzeba stracić w staraniach, by skleić rebus szczęścia?

Krople spadają w kanał, w którym płynie syf.

Syf moich błędnych decyzji.
Nie afiszuje mojego bólu, częściej stoję w dołku, który kopałem pod innymi.
Ludzie pytają mnie czemu jeszcze żyję, skoro mam koneksję ze śmiercią?
Co trzyma mnie przy życiu, skoro przy skroni trzymam "zabawki" Johna Browninga?
Jak zwykle trzymam się wizerunku skurwiela, daję odnośnik tych wypocin i krótko mówię:
"Evviva l'arte"

Porcja kłamstw i naiwności, szyderstwa i jowialności.

Choć zepsuciem jestem przesiąknięty do szpiku kości..

niedziela, 4 maja 2014

Me illam amare.

Środek nocy.
Czas w którym nie mam siły mierzyć się z życiem.
Przed oczami wyświetla mi się tylko jeden obraz. Ona.
Tak piękna i powabna a jej uśmiech rozświetla cały mrok nocy.
Tak słodka i kochana która swoją słodyczą może usunąć całą zgorzkniałość społeczeństwa.
Tak urocza i skromna niczym anioł czuwający nad człowiekiem.

Choć serce nie bije dla nikogo dla niej kruszy skamieliny, które na nim osiadły.

Nie potrafi się oprzeć na jej widok, a każde jej słowo niczym strzała jak od tego małego skrzata z walentynek.
Stawiam wszystko na uczucia choć nie mam nic. Gram w to pełen obaw choć jedyne co mi w życiu zagrają to marsz żałobny.
Momentami widzę mój marsz Mendelsona, rodzinę, dzieci, moja prywatne szczęście.
W głowie jeden schemat myśli niczym zapętlona taśma. Ona - marzenia - ona - marzenia.. choć wiem, że to ciągle to samo.

Twoje oczy mają to czego nie ma milion kobiet, czego nie ma nikt.

Serce pompuje krew ponad normę, wzrasta oddech.
Elokwencja nie pozwala zasnąć, stop klatka.

4...



czwartek, 1 maja 2014

Tibi vivere.

I kolejny raz masz mokre policzki.
Kolejny raz nie dałeś rady, poddałeś się.
Jednak coś nie pasuje.
To nie łzy, to krew.

Mówią, żebym przystopował, zaczął dostrzegać to co istotne.
Problemy świata odcinam od swojego życia ponieważ obiecałem,
że nigdy nie wtrącę się w czyjeś sprawy.
Robię wszystko za szybko, tak jakbym nie miał hamulców.
Może to przez głupotę, może przez własną brawurę
a pewnie i tak skończę w klubie 27, życie jak z nut...

Straciłem więcej niż dałem, dostałem mniej niż miałem.
Wbij nóż w plecy lub wyciągnij dłoń?
Ty i ja. Dychotomia.

3...

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Passolini.

Pogoń za hajsem? Nie jara mnie kwit.
Pierdole materializm.
Osiągnąłem splendor umysłowy.

Każdy popełnia w życiu błędy. Jestem świadom konsekwencji mimo to brnę w to dalej.

Nie uciekam się od kary, opanowałem pokorę.
Najbardziej bolą błędy, które wywołują stratę.
Stratę osoby, która była częścią Twojego życia, niestety dostrzegasz to po czasie.

Dostałem od życia niedźwiedzią przysługę. 

Sidła pustki wciągają głębiej.
Bezsilność osiągnęła apogeum zaraz po tym jak uświadomiłeś sobie,
że nie ma odwrotu, choć ponoć jak nie ma rozwiązań to nie ma kłopotów.
Czas umyka a ja dalej próbuję wstać z kolan. Pomóc może tylko ona.
Pomożesz?

2...

sobota, 26 kwietnia 2014

Persyflaż.

Czasem widzę w innych ludziach pastisz mojego życia.
To dziwne ze względu, że często słyszałem, że jestem prowodyrem całego zła.
Szyderstwo maskowane pozorami uprzejmości.

Człowiek wjebie Ci się w każdy aspekt życia.

Nie szukaj bliskich, nie trać czasu na momenty bo to one niszczą życie.
Czasem stań w miejscu, odpowiedź sobie na kilka pytań i złap głęboki oddech.
Targają Tobą emocje, nie wyzbędziesz się ich.
Zawsze robisz inaczej nie chcesz - asymetria myśli.
Policz do dziesięciu i zacznij ogarniać życie.
Wchodzisz w to? Odliczanie się zaczyna.

1...

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Chimeryczny.

Zegar ciągle tyka.
Odlicza czas do końca naszego życia a tykanie tylko ma nam to uświadomić.
Czas ucieka mimo, że tyle przed nami. Zatrzymać czas? Nie, bardziej oszukać przeznaczenie.

Bóg stawia nam na drodze ludzi, którzy wpływają istotnie na nasze życie.
Bywają to postacie epizodyczne, ważniejsze, mniej ważne.
Nie szufladkujesz ich na siłę ale pamiętasz zawsze o tych wyjątkowych.
Pamiętasz o niej.

Tysiące rozmów, chwil sobie poświęconych, wzlotów, upadków, wyrzeczeń i bólu tylko po to żeby była szczęśliwa. Traktujesz takich ludzi jak rodzeństwo, trzymasz ich przy sercu i oddajesz dopiero gdy Twoje serce leży zziębnięte w grobie.
Nie liczysz przy niej czasu, który przemija bo czujesz się dobrze, czujesz swoje serce, każdy oddech.
Chcesz żyć.
Ufasz jej pomimo setek spięć i konfliktów.
Trwasz w tym mimo przeciwności losu. 
Kochasz mimo wszystko.
Jej uśmiech sprawia, że jestem szczęśliwy, jej radość jest moją radością.
Tykanie milknie..


Znamy się jak łyse konie
kiedyś mali dzisiaj prawie dorośli we dwoje.


Mistiness.

Kochali się..
Trochę pogadali i kochali się.
Pogadali, pośmiali i kochali się.

Nie zagłębiam się w retorykę uczuć. Nie czuję tego czego powinienem oczekiwać od samego siebie, jestem ponad oczekiwaniami. Stałem na dachu bloku. Na samej krawędzi ale nie po to żeby skoczyć.
Stałem, żebym móc spojrzeć w końcu na ludzi z góry bo nigdy nie potrafiłem ocenić ludzi powierzchownie , unikając tych niepotrzebnych osób i problemów.

Sztuczność ludzi w dzisiejszym świecie jest coraz częściej większa niż szpachla na ryju tapeciar.
Otwarte oczy zamknięte serce.
Marazm.
Splin.
Chandra.

środa, 9 kwietnia 2014

Jesteśmy gdzieś.

"Pozdro Bisz moje myśli też do niej rwą
w niej zbiega się mój szczyt i moje dno
Na ciele czuję prąd, też płynę pod prąd
nic nie zmieni faktu, że kocham ją."

Czasami biegniesz za szybko
robisz za dużo na raz
a gdy chcesz się zatrzymać
zauważasz, że jesteś już za daleko.
Masz odwagę się cofnąć?
Oczywiście, że masz
ale nie widzisz tego,
 że już nie ma tego co wcześniej
nic nie wygląda tak samo
zostajesz zamieniony
stój i patrz
życie nie rzuci Cię na kolana
póki opierasz się o nadzieję.
Pierdol rzeczywistość
Nie bój się płakać
ja już poznałem smak łez
i nie musisz się ich wstydzić
Sam gór nie przeniesiesz
daj wykazać się innym,
choć wiesz, że nic to nie da.
My chcemy żyć i trwać
bo nam dano tą szansę, prawda?

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zabierz mnie.

Zabieram ze sobą ten bagaż doświadczeń
choć skreślam ból z życia kreskami jak marker
wywyższam tu prawdę choć nie jestem wieszczem
kocham tu kobietę w cierpieniach jak Werter
Wołam tu Mayday choć nie jestem na dnie
lecz chwyć mnie za rękę zanim tu upadnę
Gonię tu szczęście nim spadnie kometa
więc pomyśl życzenie gdy ja będę czekał.
Płynę tu jak rzeka choć czasem wypadam
nie mogę oddychać jak wodospad spadam
Jak świeczki na wietrze tu gaśnie ten ogień
lecz rozpal go we mnie nich on ciągle płonie
Chwyć zmarznięte dłonie i nigdy nie puszczaj
daj pokochać siebie nie chcę żyć jak frustrat.
Ognisko nadziei choć ta matką głupich
to co od siebie dajesz nie zawsze tu wróci.

niedziela, 6 kwietnia 2014

List w butelce.

Nie zabijam tego co we mnie siedzi, bardziej bym to nazwał odpoczynkiem.
Nabrałem odwagi by móc zatrzymać się w wyścigu do perfekcji. 
Nie chcę być jak inni.
Zatrzymuję się w miejscu by dostrzec to co ucieka mi co dnia..

Obiecałem sobie, że nie będę nigdy zmieniał siebie. Zostaję sobą.
Choć chcę biec wiem, że muszę stać w miejscu.
To tak jakbyś miał motylki w brzuchu i nagle wszystkie zdechły.
To tak jakbyś chciał dawać gwiazdki z nieba a to tylko meteoryty.
To tak jakbyś zatrzymał czas przestawiając co minutę wskazówkę do przodu.

Stoję i milczę, tyka we mnie bomba.
Gdy tylko wybuchnie wypłynie ze mnie cała frustracja względem świata.
Nigdy nie zrozumiecie co czuję
Większość i tak z tego chuj zrozumie. 
Welcome in my world.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Querela.

"Pragnę Cię. Nie chcę nikogo innego. Nie ma nikogo innego. Kocham Cię. Zrobię dla Ciebie wszystko. Źle się czuję. Bardzo źle. Zrobię dla Ciebie wszystko. Reszta mnie nie obchodzi. Nikogo innego nie potrzebuję. Kocham Cię."

Los skrzyżował mi ręce i nogi i kazał iść przed siebie.
Bez oparcia czy jakiejkolwiek pomocy. Nie było żadnej taryfy ulgowej.
Drobnymi kroczkami dążyłem do celu, choć on się oddalał.
Uciekał ode mnie jak wszystkie przyjemne chwile.
Lecz ból również do mnie nie trafiał, zostawała pierdolona obojętność.
Kroczyłem sam przez kurewstwo dzisiejszej cywilizacji,
zakłamanie mas i pogardę wśród nawet bliskich.
Szereg zjebanych spraw pamiętasz?
Ktoś powiedział, że na końcu odnajdę szczęście.
Choć prędzej zabiję własne sumienie i wyzbędę się uczuć.
Lecz spotkałem jedną osobę na swojej drodze.
Zostawiam Ci tylko jedno pytanie.
Czy pójdziesz ze mną w drodze do szczęścia?

Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate.

środa, 2 kwietnia 2014

Wieszcz.

Rodzimy się po to, żeby umrzeć. Umieramy po to, żeby zwolnić na świecie miejsce innej osobie.
A ja jestem pieprzonym egoistą, zostawię po sobie pustkę. 
Pieprzyć reinkarnację.

Czasem zdaję mi się, że jestem zbyt wyrozumiały względem świata. Za bardzo rozumiem co on chce mi przekazać, co chce żebym czuł, co chce żebym robił.. Wszystko ponad moje siły #Syzyf.
Nie wiem już czy to przyzwyczajenie czy ciągła walka każdego dnia, wiem tylko, że włożone serce w to wszystko nie daje mi się poddawać.
Nie szukam przyszłości bo liczy się teraźniejszość i chcę tę teraźniejszość przeżywać w szczęściu bo czego chcieć więcej niż osobę obok, którą i tak ma się w sercu.

Pieprze schematy i pieprzenia innych, świat nie stawia żadnych barier jeśli jesteś w stanie zniszczyć je sam w sobie. Przełamanie? Nie, raczej ciągła walka z samym sobą.. Bo przecież nie raz miewałeś chwilę zwątpienia i myślałeś co robić dalej, prawda? Nie żałuję podjętych decyzji bo tylko słabi boją się ryzykować #życie. Non omnis moriar, lasciate ogni speranza...

środa, 26 marca 2014

Rozumiesz?

Była piękna, cera miękka niczym jedwab
tak wyjątkowa wybiegała ponad schemat
próbowała coś układać, miała tak samo jak 
gdy nie mogła wytrzymać to tonęła w łzach.
Wyblakłe kartki jak dni z życia tu bez Ciebie
choć każdą chwilę przy Tobie mógłbym nazwać naszym Eden
Choć nie jeden tu przy Tobie sprawiał, że wkurwiam się często
to przy Tobie ulatuje ze mnie całe moje zło.
Gram na całego, choć moje ego nie pozwala zasnąć
bo ciągle chcę Cię mieć przy sobie nawet gdy światła gasną
Choć widzę światło, ściskam mocno Twoje dłonie
Czuję ciepło to pomiędzy nami to uczucie płonie.
Zaciskam pięści, wznoszę ręcę w geście triumfu
choć ciągle tu nie mam Ciebie a to najważniejszy z punktów
Miałem dość tych co chcieli mówić mi jak żyć
Żaden z nich nie widział nic poza ciągiem liczb
Dziś uciekam stąd nie chcę tu więcej wracać
biegnę ślepo byle z Tobą nawet na koniec świata.

niedziela, 23 marca 2014

Strach.

Wkurwiam się.
Codziennie się wkurwiam przez co przybywa mi zmarszczek a mam już ich więcej niż blizn na ciele.
W myśl sentencji mówili, że co od siebie dajesz to to do Ciebie wraca. Bzdura.
Los nawet za starania odpłaca Ci pogardą i śmieje się prosto w twarz z Twojej naiwności.

Zacząłem palić, wiesz? Jarałem jak smok tylko po to by nikotyna dała trochę odpoczynku od gówna tego świata. Nie tykałem alkohol, bo czułem wstręt do niego od czasu odwyku mojego ojca.
Czasami siedziałem na dupie wryty w ścianę bo gdy odwracałem wzrok na codzienność bytu, od razu odechciewało mi się żyć.

Zaczęły się również problemy w szkole. Opuszczanie lekcji, problemy z nauką. Bunt młodzieńczy? Moja głupota? Nic z tych rzeczy. Nigdy nie miałem zapału do nauki a tytuły magistra czy inżyniera nigdy mnie nie jarały. Lecz w szkole trzymał mnie inny powód. Powód dla, którego zrobiłbym wszystko co w mojej mocy by dać choć pierwiastek szczęścia sobie jak i jej. Lecz ją już dobrze znacie...

niedziela, 16 marca 2014

Skrzyżowanie na ul.Kościuszki

Sobota. 16 czerwca. Było ciemno. Zegarek wskazywał 2:41.
Po kolejnej zakrapianej nocy, jak co weekend wracałem sam do domu po pustych chodnikach. Doszedłem do skrzyżowania na ulicy Kościuszki. Było to jedyne miejsce, w którym nie ma sygnalizacji świetlnej ani innych pierdół. Z prawej strony widziałem nadjeżdżający samochód a po drugiej stronie ulicy małego chłopca. Miał na oko z 8 lat. Zastanawiało mnie co on  robi tu sam o tej godzinie. Może się zgubił? Może uciekł z domu? Nie mam pojęcia. Zawołałem go aby się dowiedzieć co on tu robi. Wszedł właśnie na chodnik gdy rozpędzony samochodu, który pędził pustymi ulicami z całym impetem uderzył w niego pozostawiając wielką kałużę krwi...

Sobota. 16 czerwca. 5 lat później.

Kolejna noc, scenariusz niezmienny od czasu przykrego incydentu z chłopcem.
Dochodząc do skrzyżowania na ulicy Kościuszki dostrzegłem po drugiej stronie mojego starego kumpla ze szkoły średniej. Okoliczności chujowe i nietypowe no ale takie okazje nie zdarzają się zbyt często.
Zawołałem go a ten tylko podnosząc głowę szybkim krokiem wszedł na jezdnię gdy z naprzeciwka nadjeżdżał rozpędzony samochód, zginał na miejscu. Okazało się, że jego syn zginął tu dokładnie 5 lat temu. Była 2:41.

Sobota. 16 czerwca. 15 lat później.

Po spokojnym spotkaniu rodzinnym u moich rodziców, późną nocą zdecydowałem się wracać na nogach do domu. Jak zwykle droga do domu prowadziła przez skrzyżowanie na Kościuszki. Zatrzymując się na skrzyżowaniu zobaczyłem po drugiej stronie pana Nowaka ojca i dziadka tamtych dwóch chłopaków. Tym razem pomyślałem, że to ja przejdę pierwszy na drugą stronę, nie popełnię błędów z przed kilku lat.
Wszedłem na jezdnię gdy zobaczyłem jadący samochód, nagle tysiąc myśli na sekundę i zamykam oczy a gdy je otwieram widzę samochód, który zatrzymał się tuż przede mną i trąbił, żebym się pośpieszył. Szybkim krokiem wszedłem na chodnik z drugiej strony. Przywitałem się z panem Nowakiem i poszedłem dalej. Po przejściu 50 metrów odwróciłem głowę, pan Nowak właśnie wszedł na jezdnię gdy z drugiej strony z pełnym impetem potrącił go samochód... Była 2:41.

niedziela, 2 marca 2014

Gall - cz.9

Obudziłem się rano, ale nie czułem się tak jak zwykle.
Zwykle budziłem się z niechęcią do świata, pierdolonym bólem w kościach i świadomością kolejnego zjebanego dnia.
Tego dnia nie czułem się tak samo, tym razem było jeszcze gorzej..

Wstaje i oglądam tą parszywą mordę w lustrze i patrzę głębiej i głębiej.
Widzę w oczach, setki zjebanych chwil bo tylko one we mnie siedzą. Te chwile ezoteryczne rozwijają się we mnie, choć skracam łańcuch wspomnień do pierdolonego minimum. I dalej to samo...
Moja logika i filozofia na temat życia przyprawiała o mdłości, a nawet sam Heidegger dostałby epilepsji od mojego pierdolenia.

Dzień za dniem ten sam obraz, ta sama twarz , ten sam człowiek, to samo podejście.
Jedyny co się zmienia to dni w kalendarzu, choć i to niedługo dla mnie stanie w miejscu.
Często słyszę pytania czy wierze w Boga? Czy boję się śmierci?
Sam nie wiem, w momencie śmierci będę stał na środku Jezreel
Wygrani zabiorą moją duszę, przegrani wezmą ciało.

Transcendent piekła lub nieba...

niedziela, 16 lutego 2014

Koniec.

Nie potrafię. Nie potrafię, dopuszczać do siebie złych myśl choć głównie nimi się ciągle żywię.
Nie potrafię, zrozumieć wielu aspektów, nie potrafię zrozumieć niczego.
Ale wiesz co jest najgorsze? To, że nie potrafię zrozumieć siebie..

Szereg zjebanych sytuacji wzrasta w górę jakby był już jebanym Everestem, chcesz wyjść na szczyt i być ponad nimi ale zawsze przed samym szczytem orientujesz się, że cel się oddala, spadasz w dół.
Wojna we mnie z samym sobą, przebije tą z pod Grunwaldu, choć ciągle powtarzasz sobie, że "po trupach do celu".
Zaczynam się dusić rzeczywistością i pluję całą masą starań, bo zawsze wszystko do Ciebie wraca, lecz zawsze bez rezultatów..
Gubisz się, gubisz, kurwa rachubę czasu własnego istnienia, choć wiesz, że to jeszcze nie koniec, nie poddajesz się, choć pozycja na której jesteś jest bardziej niż beznadziejna.

Stoisz z boku, stoisz i patrzysz, bo nic więcej nie możesz zrobić.
Jesteś jak Mały książę wielkich spraw - zjebanych spraw.
I tylko głośne "jeb jeb jeb" wydobywa się spod roztarganej klatki piersiowej...







Wiesz? dziś już nic nie zostało z tamtych starań 
tylko jedna wspólna myśl, że skończyło się na planach...

czwartek, 13 lutego 2014

Gall - cz.8

Mówili mi Werter czy jakoś tak, bo podobno za dużo wycierpiałem.
Ha, Werter to przy mnie amator cierpienia, nowicjusz zjebanych spraw i początkujący w kwestii wylanych łez. Nigdy nie mówię o swoich problemach, ale teraz mam ochotę krzyczeć, kurwa krzyczę. Słyszysz?

Budzę się każdego dnia z myślą, że wezmę w końcu swoje życie w garść i tak dzień za dniem bo nigdy nie wychodzi..
Chyba mam zaburzenia, widzę w najzwyklejszych rzeczach jej twarz, jej piękne oczy, jej zgrabny nos i soczyste usta, widzę to wszędzie, coś jak pareidolia. 
Zamykam oczy - ona.
Otwieram oczy - ona.
Chodź myśl by dać sobie spokój i stanąć z boku jest ciągle tylko pojęciem prześmiewczym do mojej choro-skurwysyńskiej dumy.
Pamiętasz jeszcze? Liczyłem dni. Dni które przeżyłem i które zostały mi do końca mojego życia.
To już nie to samo. Teraz tylko liczę i myślę jak kraść kolejne dni, żeby móc być przy niej, być blisko, nie odchodzić.

Zegarek tyka , piasek w klepsydrze przesypuje swoje ziarna szybciej niż wyciąga jebany bolid F1.
Zaciskam pięści i walczę choć manipulacja coraz częściej kłóci się z samozaparciem.
A ja ciągle liczę, bo co zostało więcej z życia...


poniedziałek, 10 lutego 2014

Gall - cz.7

Miałem alergię mimo, że nie jestem alergikiem.
Alergię na ten cały syf, całe to gówno na tej Ziemi.
Mdłości na znieczulice świata i odruchy wymiotne wobec społeczeństwa.

Wśród zgorzkniałych i parszywych osób szukasz nieustannie tej jednej.
Tej, która odbiega od norm, tej jedynej.
Szukasz i szukasz choć tyle razy mówiłeś sobie, że to samo przyjdzie, lecz jednak usilnie szukasz...
W końcu przychodzi. Dosyć nieoczekiwanie gdy zaczynasz wątpić.
Czujesz to.
Czujesz, że to jest ta. Ta, która się wyróżnia, ta która mimowolnie siedzi w Twojej głowie, ta która daje Ci szczęście.
Wtedy zaczynasz wierzyć, wierzyć głównie w siebie choć nawet i ta wiara jest zgubna.
Zaczynasz żyć, każdego dnia budząc się z myślą o niej i z myślą o niej kładąc się spać.
Nie kochasz bo jesteś zepsutym skurwysynem, choć za każdym razem serce na jej widok pompuje krew ponad normę.
Oddychasz - bo tylko to Ci zostało. Kraść powietrze, którym oddycha by mieć jak najwięcej wspólnego.
A z czasem odkrywasz, że wspólnego macie niemało...
I coś Cię kłuję w serce, kiełkuje. Najprzyjemniejszy ból w Twoim życiu, który zapuszcza korzenie.

Skurwysyn zaczyna kochać...


Mogę wymieniać długo po prostu Ty masz to coś
pod naciskiem uczuć, aż załamuje się głos
cała złość uchodzi gdy widzę Ciebie
czuję Twój zapach, dotyk i uniesienie.
Ty wierzysz we mnie wierzę w nas to fundament
ślepy los dał wiarę w to, że może być wspaniale.

piątek, 7 lutego 2014

Gall - cz.6

Zaczynałem powoli wątpić w siebie, w sens istnienia, we wszystko co mnie otacza. Czułem jedną wielką pierdoloną pustkę. Cisza. Choć krzyczałem, ze mnie wydobywała się tylko cisza. Czemu to wszystko takie pojebane? Bo jestem tylko marnym człowieczkiem czekającym na cuda.

Cudów nie ma prosta sprawa. Jest tylko rzeczywistość, którą jedni mniej drudzy bardziej do siebie dopuszczają. Nie którzy nie potrafią dopuszczać do siebie prostych symptomów przed, którymi zaciekle się bronią, okłamując samych siebie. Też należę do tych ludzi. Mentalność wyżera nas od środka jak choroba.
Tak, przecież jestem chory..

Nigdy wcześniej nie miałem poczucia lęku przed światem.
a wiesz kiedy zaczynasz się lękać? Kiedy zaczyna Ci zależeć.
Ale wcale nie na świecie, po prostu na kimś bliskim.
Boisz się świata. Boisz się, że wiatr może Cię zdmuchnąć z powierzchni
że deszcz może cię zalać
że ogień może Cię strawić
i wszystko dlatego, że chcesz żyć dla tej właśnie osoby.

A ja? porzucam wiarę w cuda..

środa, 5 lutego 2014

I wiem co stracę jak przerwę...

Starałem się zrozumieć mentalność dziewczyn, tok rozumowania czy coś w ten deseń. Choć pamiętam jak tata mówił mi, że nigdy nie zrozumiem kobiety. Kurwa, chyba miał rację.. Starałem się zrozumieć, czego i kogo one potrzebują.
Romantyka?
Przyjaciela?
Ideału?

Nie mogłem i nie mogę dalej pojąć kto czego oczekuję. Nie jestem ideałem, romantyk ze mnie słaby, przyjaciel? nie mi to oceniać. Nie umiałem nigdy dać od siebie nic więcej prócz jednego czego byłem pewien.
Miłości.
Zawsze potrafiłem kochać bezgranicznie i ufać bo to było dla mnie najważniejsze. 
Nie obiecuję być ideałem bo to praktycznie niemożliwe, nie obiecuję być zawsze romantyczny bo mam swoje wady. Obiecuję kochać i troszczyć się o każdą chwilę, która jest nam dana. Warunek szczęścia. 


Zachowaj milczenie lub wykrzycz do świata, że beze mnie nie wyobrażasz sobie istnienia
Bo stoję na skraju jak bękart świata a chcę tylko kurwa uwierzyć w marzenia.



wtorek, 4 lutego 2014

Gall - cz.5

Wydawałoby się, że to jest dziwne, nieopisane, po prostu pojebane. To dziwna sprawa może wyda ci się śmieszne jeszcze jej nie znam a pomimo tego tęsknię..

Czułem do niej słabość, na jej widok serce rwało się z klatki jak pojebane a ciśnienie doprowadzało mnie prawie do hipoksemii.
Pytasz mnie co wywoływało we mnie te wszystkie emocje? 
To, że z każdym dniem zatracałem się w niej coraz bardziej, mój wzrok zastygał na niej jakbym był bazyliszkiem patrzącym w lustro.
Jej dłonie tak delikatne jakby ktoś starł z nich wszystkie linie papilarne i to marzenie by móc ją je za nie trzymać, pierdolona perfekcja..

Chciałem walczyć bo walczyć to odnieść sukces a sukces to szczęście. Tak nazwijmy ją szczęściem, moim własnym szczęściem.

W życiu nic nie trwa wiecznie prócz konsekwencji. Kurwa, przecież to jest to. Jeśliby uczynić ją konsekwencją? Konsekwencją starań, konsekwencją każdej sekundy jej poświęconej, konsekwencją każdej sekundy spędzonej w mojej głowie? tak niech to trwa wiecznie...

czwartek, 30 stycznia 2014

Gall - cz.4

Nastał kolejny dzień. Słońce przez okno świeciło prosto w moją japę przez co choćby kilka sekund dłuższego snu nie było już możliwe. Wiedziałem jaki dzień nastał, dlatego chciałem kraść te sekundy tylko po to, żeby ten dzień już minął. Dzień operacji.

Zegarek wskazywał 10:23. Każda sekunda dłużyła się nie ubłagalnie targając resztkami mojej wykończonej psychiki. Przypomniał mi się pewien okres czasu zanim tu przyszedłem. Przypomniał mi się ktoś zajebiście ważny. Ktoś kto samym widokiem malował uśmiech na mej twarzy. Przypomniałem sobie o niej.

A zaczęło się niepozornie...
Jedyne co nas łączyło na tamten czas to wspólna szkoła.
Tyle razy dzieliło nas kilka metrów, centymetrów, wymian spojrzeń, ale wtedy nigdy nie zdobyłem się na nic więcej...
Była piękna. Naprawdę atrakcyjna dziewczyna. Nie kobieta a wręcz anioł.
To było pierwsze wrażenie bo co innego zostaje do oceny jak się nie zna kogoś osobiście.
Ale chyba wielka chęć poznania nie pozwalała mi o niej zapomnieć

W dzisiejszym świecie pełnym zakłamania i egoizmu, technologi i innych chujowych pierdół, w tej szarej rzeczywistości jaką prezentuje XXI wiek, o ironio pomógł mi internet.
Przemilczmy temat..
Niedługo po tym wyszła bardzo spontaniczna rozmowa.
Co skrywał w sobie ten aniołek?
W sumie jak na pierwszy raz nie za wiele, tajemnicza, niedostępna a jednak w tym wszystkim cholernie słodka i wyrozumiała.
Czułem się w jej towarzystwie naprawdę dobrze, czułem, że to może być ta która może mi dać szczęście, którego dawno nie zaznałem.
Lecz chciałem ciągle poznawać ją bardziej i bardziej choć wiem, że to nie będzie proste..

Ale najlepsze miało dopiero nadejść...