niedziela, 2 marca 2014

Gall - cz.9

Obudziłem się rano, ale nie czułem się tak jak zwykle.
Zwykle budziłem się z niechęcią do świata, pierdolonym bólem w kościach i świadomością kolejnego zjebanego dnia.
Tego dnia nie czułem się tak samo, tym razem było jeszcze gorzej..

Wstaje i oglądam tą parszywą mordę w lustrze i patrzę głębiej i głębiej.
Widzę w oczach, setki zjebanych chwil bo tylko one we mnie siedzą. Te chwile ezoteryczne rozwijają się we mnie, choć skracam łańcuch wspomnień do pierdolonego minimum. I dalej to samo...
Moja logika i filozofia na temat życia przyprawiała o mdłości, a nawet sam Heidegger dostałby epilepsji od mojego pierdolenia.

Dzień za dniem ten sam obraz, ta sama twarz , ten sam człowiek, to samo podejście.
Jedyny co się zmienia to dni w kalendarzu, choć i to niedługo dla mnie stanie w miejscu.
Często słyszę pytania czy wierze w Boga? Czy boję się śmierci?
Sam nie wiem, w momencie śmierci będę stał na środku Jezreel
Wygrani zabiorą moją duszę, przegrani wezmą ciało.

Transcendent piekła lub nieba...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz