poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Dum vivimus, vivamus.

Pojawiła się znikąd.
W najmniej oczekiwanym momencie wtargnęła do wnętrza.
Coś ukuło.
Paznokcie na skórze. jej dłoń na policzku? Nie.
Zszarpane uczucia walczą ze sobą. Autodestrukcja.

To nie jest zwykła kobieta lecz bóstwo, coś jak Apoteoza.
Każda chwila przy niej cieszyła bardziej niż każde inne sprawy nadrzędne.
Moja percepcja nie musiała długo wodzić.
Zaciągałem się zapachem jej ciała mimo, iż dotychczas moją jedyną miłością były szlugi.
Pierdolone nałogi.
Doświadczenie krępuje mi nogi choć podobno wystarczy tylko jeden krok.
Już rozumiem... Rozumiem, że to mój brakujący element układanki,
brakujący element do mojego rebusu szczęścia.
Choć nie wiem o niej nic, głowę wypełnia przez całą dobę.
Lecz ciągle się boję. Opadają liście. Łzy lecą tylko z liter.
Chwila, moment, echo.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Admoneri bonus gaudet.

Pieprzone ambicje. Przerasta mnie rzeczywistość. Podcina skrzydła nadzieja.
Myślę, że nie potrafię już dawać więcej od siebie.
Chodź życie to nie gra nie ma opcji "poddaj się", choć upadałem nie raz.
Cisza pożera przestrzeń, cisza. Mów do mnie. Żyj.

Toczę wyścig z moim ego, ze słabościami i całym światem.
O wygranej decydują nawyki. Kto jest w stanie wyprzeć się swoich nawyków, nałogów?
Jesteś w stanie przestać o niej myśleć?
Światełko w tunelu gaśnie szybciej niż spalona żarówka.
Siedzę i myślę. Kurwa może powinienem biec? Może to czasu ruszyć z startu?
Przekraczając linie startu podpisuje cyrograf z diabłem, bo ile to grzechów trzeba popełnić
żeby choć na chwilę poczuć smak szczęścia. Złudzenie. Pierdolony aromat.

Cierpliwość chce zostać najlepszym przyjacielem
w czasie gdy nerwowość uczyniła mnie zerem.

piątek, 1 sierpnia 2014

Cum ventis litigare.

Każdy chce osiągać szczyty. Wspinasz się ku doskonałości często po trupach.
Mnie tam nie znajdziesz.
Ja jestem pod nimi a wiesz czemu?
Nigdy nie oceniam ludzi z góry.

Ciężar myśli mnie przytłacza.
Na ich napór nie pomoże nawet pierdolona telekineza.
Mówiłaś, że na zawsze, mówiłaś, że pójdziesz za mną w ogień.
Szkoda, że znikłaś nim pojawiła się chociaż pierwsza iskra.
Może to przez deszcz?
Deszcze oczekiwań nie dawał spokoju w wyścigu po szczęście,
przecież moje serce pasowało do Twojego jak brakująca część układanki.
Rzucone słowa na wiatr wywołują tornado wśród uczuć
i mimo wewnętrznego spustoszenia, dalej znaczysz więcej niż cokolwiek.
Daj siłę by życie nie było tylko pierdolonym rzeczownikiem.

Badeq.

Zabrali wszystko.
Zabrali wszystko co miałem. Rzeczy materialne, chęć do życia, wszystko...
Zabrali uczucia, zabrali czyny,wszystko...

Codzienne pierdolenie, że niczego nie osiągnę, codzienne staczanie się w dół od, którego miałem się się odbić. Miałem wrócić silniejszy, miałem wrócić lepszy. No właśnie. Miałem.
Sądzą mnie bez żadnych podstaw, nieznajome hieny z epistemologicznym podejściem, pierdolony aprioryzm..
Jaki jest sens bytu? Moich rozkmin po alko nie powstydził by się sam Parmenides.
W bani Grunwald, w sercu niedokończony algorytm szczęścia.
Codziennie pytają czemu jestem samotny, czemu się nie angażuje? Nie zrozumiesz.
Czysty altruizm.