niedziela, 16 lutego 2014

Koniec.

Nie potrafię. Nie potrafię, dopuszczać do siebie złych myśl choć głównie nimi się ciągle żywię.
Nie potrafię, zrozumieć wielu aspektów, nie potrafię zrozumieć niczego.
Ale wiesz co jest najgorsze? To, że nie potrafię zrozumieć siebie..

Szereg zjebanych sytuacji wzrasta w górę jakby był już jebanym Everestem, chcesz wyjść na szczyt i być ponad nimi ale zawsze przed samym szczytem orientujesz się, że cel się oddala, spadasz w dół.
Wojna we mnie z samym sobą, przebije tą z pod Grunwaldu, choć ciągle powtarzasz sobie, że "po trupach do celu".
Zaczynam się dusić rzeczywistością i pluję całą masą starań, bo zawsze wszystko do Ciebie wraca, lecz zawsze bez rezultatów..
Gubisz się, gubisz, kurwa rachubę czasu własnego istnienia, choć wiesz, że to jeszcze nie koniec, nie poddajesz się, choć pozycja na której jesteś jest bardziej niż beznadziejna.

Stoisz z boku, stoisz i patrzysz, bo nic więcej nie możesz zrobić.
Jesteś jak Mały książę wielkich spraw - zjebanych spraw.
I tylko głośne "jeb jeb jeb" wydobywa się spod roztarganej klatki piersiowej...







Wiesz? dziś już nic nie zostało z tamtych starań 
tylko jedna wspólna myśl, że skończyło się na planach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz