poniedziałek, 10 lutego 2014

Gall - cz.7

Miałem alergię mimo, że nie jestem alergikiem.
Alergię na ten cały syf, całe to gówno na tej Ziemi.
Mdłości na znieczulice świata i odruchy wymiotne wobec społeczeństwa.

Wśród zgorzkniałych i parszywych osób szukasz nieustannie tej jednej.
Tej, która odbiega od norm, tej jedynej.
Szukasz i szukasz choć tyle razy mówiłeś sobie, że to samo przyjdzie, lecz jednak usilnie szukasz...
W końcu przychodzi. Dosyć nieoczekiwanie gdy zaczynasz wątpić.
Czujesz to.
Czujesz, że to jest ta. Ta, która się wyróżnia, ta która mimowolnie siedzi w Twojej głowie, ta która daje Ci szczęście.
Wtedy zaczynasz wierzyć, wierzyć głównie w siebie choć nawet i ta wiara jest zgubna.
Zaczynasz żyć, każdego dnia budząc się z myślą o niej i z myślą o niej kładąc się spać.
Nie kochasz bo jesteś zepsutym skurwysynem, choć za każdym razem serce na jej widok pompuje krew ponad normę.
Oddychasz - bo tylko to Ci zostało. Kraść powietrze, którym oddycha by mieć jak najwięcej wspólnego.
A z czasem odkrywasz, że wspólnego macie niemało...
I coś Cię kłuję w serce, kiełkuje. Najprzyjemniejszy ból w Twoim życiu, który zapuszcza korzenie.

Skurwysyn zaczyna kochać...


Mogę wymieniać długo po prostu Ty masz to coś
pod naciskiem uczuć, aż załamuje się głos
cała złość uchodzi gdy widzę Ciebie
czuję Twój zapach, dotyk i uniesienie.
Ty wierzysz we mnie wierzę w nas to fundament
ślepy los dał wiarę w to, że może być wspaniale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz