wtorek, 3 grudnia 2013

Gall - cz.1

Cześć nazywam się... a zresztą chuj z tym jak się nazywam. Mów mi Gall. Nie Gall Anonim, po prostu Gall.

Chcesz wiedzieć ile mam lat? Ehh... przeżyłem już 1092 niedziele. Nie liczę lat, liczę niedziele bo w każdą niedzielę modlę się, żeby Bóg dał mi dożyć do kolejnej, tydzień w tydzień.

Pewnie myślisz, że jestem nienormalny.. heh czasami sam już tak sądzę. Chcesz wiedzieć co sprawia, że uważają mnie za świra? To pierdolona niechęć. Niechęć i nienawiść do świata. Bo kurwa nic tak nie zmienia człowieka jak poczucie bezsensu istnienia.

Po co Bóg dał mi to życie, skoro teraz muszę się męczyć na łózkach szpitalnych? Wybrał właśnie mnie, żebym cierpiał jak on podczas swojej ostatniej drogi? Pogrywa ze mną? O nie nikt nie będzie ze mną pogrywał. Jak w końcu się wyrwę z tego pudła pełnego jadowitych węży w białych fartuchach, którzy wbijają we mnie igły jak zęby z jadem, to pokaże z kim zadarł.

Ale zaraz kurwa, skoro mam mu za złe mój obecny stan to czemu się modlę? Może dlatego, że to "modne"? Moda w telewizji jak to ich kurwa cudownie uzdrowiono i inne kity piorą mózg ludziom. Ale ja się dalej modlę. Czemu? Przecież też kurwa jestem człowiekiem.

Dzień za dniem, przychodzi do mnie pielęgniarka, Ania się nazywa. Robi mi prawie za prywatną pomoc domową, tylko kurwa jest mały szczegół w tym wszystkim... nie mam domu. Ma 27 lat, dobrą pracę, kochającego męża (podobno) i dziecko - Tomek się nazywa. Przypomina mi siebie za czasów łepka - pomocny, energiczny, pyskaty, szkoda, że mi zostało już chyba tylko to trzecie.

Tylko mi za to doszła nowa wcześniej wspomniana cecha - nienawiść.

To pojebane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz